"Trzy stygmaty Palmera Eldrichta" w reż. Jana Klaty w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Michał Paweł Markowski w Tygodniku Powszechnym.
Wszyscy mówią "Klata, Klata", a ja Klaty na żywo nigdy nie widziałem, więc - myślę sobie - pójdę, zobaczę, o co się turbują Gruszczyński z Nyczkiem, czemu Stary Teatr Narodowy lekką rączką kilkaset tysięcy wydaje na Irokeza w mundurze i cieszy się, że jest znowu na ustach wszystkich... Idę więc, a tam tłok, rzeczywiście wszyscy. Z lewej strony nadbiega Sierakowski z potłuczonym nosem, najpewniej w walce o sprawiedliwszą jeszcze Polskę (jakby nie dość była już sprawiedliwa), z prawej Koehler sunie do szatni, niepewny, czy to dość będzie staropolskie, na boku Orliński tłumaczy Pawłowskiemu, co to takiego fantastyka, jakby Romek o tym nie pisał co tydzień, tatko Jarzyna i dziadzio Lupa czekają, aż im wnusio Jasio wejdzie na kolana i da cukierka, który im stargane przez idiotów recenzentów nerwy osłodzi. Tout le monde, naprawdę. Ja do teatru chodzę rzadko, a jak chodzę, to z trudem staram się nie wyjść. Ostatnio prawie nie wyszedłem z