"Iwanow" w reż. Pawła Łysaka w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Gabriela Jarzębowska w Ozonie.
Spektakl w łódzkim Teatrze im. Jaracza jest dowodem na to, że wystawianie tak zwanej klasyki nie musi pociągać za sobą ani nużącej poprawności, ani uwspółcześnienia na siłę. "Iwanow" osadzony jest w teraźniejszości, nie po to jednak, aby bawić widza współczesnymi gadżetami. Wprost przeciwnie - odarcie sztuki z XIX-wiecznego sztafażu pozwala skupić uwagę na tym, co w dramacie Czechowa najistotniejsze, a więc duchowej pustce i samotności protagonistów. Tytułowy bohater - fenomenalnie grany przez Marka Kałużyńskiego gnębiony skrajną melancholią coraz bardziej pogrąża siebie oraz bliskie osoby, prowadząc do nieuniknionego, dramatycznego finału. Wraz z rozpadem pozornie uporządkowanego świata destrukcji ulega też przestrzeń sceny, wraz z upływem czasu coraz bardziej kaleczona. Ciężko jest widzowi wytrzymać ponad dwie godziny w tak paranoicznej atmosferze. W kilku momentach reżyser ulitował się więc nad odbiorcami sztuki, wtrącając gagi