Wielkie ideologie grzęzną na "Scenie na Świebodzkim" w brudzie, śmieciach i chmurach kurzu unoszących się z kostiumów, w których chodzą aktorzy. Duch historii zderza się ze współczesnością - rewolucja zawsze jest podobnym procesem - o "Sprawie Dantona" w reż. Jana Klaty w Teatrze Polskim we Wrocławiu prezentowanej w ramach Opolskich Konfrontacji Teatralnych pisze Aleksandra Konopko z Nowej Siły Krytycznej.
"Sprawa Dantona" w reżyserii Jana Klaty to znakomicie poprowadzona inscenizacja. Z rozmachem, dobrym rytmem, ciekawymi rozwiązaniami i efektownymi scenami. Niby nic zaskakującego w przypadku tego reżysera? A jednak. Wszystkie wymienione elementy zdają się być w tym przypadku jeszcze lepiej dopracowane, a przede wszystkim podane w nieco inny sposób i umieszczone w nowych kontekstach. Klata próbuje zaskoczyć widza. Najpierw decyduje się na ubranie postaci w historyczne kostiumy i peruki stylizowane na epokę Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Mimo tego zabiegu nie zamyka swojego spektaklu w ramach sztywnego i zastałego widowiska kostiumowego. XVIII-wieczny strój zderza z niejednoznaczną scenografią (baraki-slumsy zbudowane z przypadkowych kartonów i dykty, ziemia pokryta drewnianymi odpadami) i nowoczesnym, dynamicznym teatrem. Reżyser proponuje tym razem teatr zbudowany w oparciu o farsowe środki. Farsę wprowadza jednak z wielką uwagą i zachowaniem odpowiednich propor