Istnieje teatralne porzekadło, że "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego jest najlepszym miernikiem zorganizowania zespołu aktorskiego. "Wesele" w reżyserii Rudolfa Zioły pokazuje, że przez sześć lat dyrekcji Maciej Nowak stworzył w Teatrze Wybrzeże najlepszy zespół w Polsce. To są aktorzy gotowi do zadań specjalnych! - o czwartym przedstawieniu Opolskich Konfrontacji Teatralnych Klasyka Polska dla e-teatru pisze Paweł Sztarbowski.
Dlatego tym bardziej szkoda, że władze województwa pomorskiego już prawie od roku zadają sobie mnóstwo trudu, by tę sytuację zniszczyć. Dziwne to "Wesele". Niby stoją instrumenty, ale nikt na nich nie gra, niby jest stół gościnny, ale nikt przy nim nie je. Jedynie czasem ktoś w przelocie przechyli kieliszek wódki. Niby jest mnóstwo krzeseł, ale bohaterowie siadają na nich tylko z rzadka. Wszyscy się snują, jak po katastrofie, która zabiła w nich chęć do życia. Ogólne zniechęcenie, marazm. Nawet rozmowy z pierwszego aktu toczą się od niechcenia, nie mają tego skocznego rytmu, do jakiego przyzwyczajono nas w inscenizacjach tego dramatu. Zioło pozbył się rodzajowej otoczki, nie ubrał aktorów w te wszystkie pasiaki i wstążeczki, które dziś mogłyby funkcjonować jako skansenowe eksponaty. Jedynie państwo młodzi zarzucili na siebie krakowskie wdzianka. Taki modny design, by było bardziej oldskulowo. Pewnie do ślubu jechali dorożką Akcja nie