Jego dramatów nie sposób pomylić z innymi. Mark Ravenhill posługuje się mocnym językiem, porusza trudne tematy. Od kilkunastu lat jest nosicielem wirusa HIV. Nie przestaje pisać i zaskakiwać - pisze Stanisław Rajewski w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Czołowy przedstawiciel brutalistów. Tak mówią o nim krytycy. On sam, kiedy to słyszy, reaguje wzruszeniem ramion, bo nie chce być uznawany wyłącznie za skandalistę. Szokowanie dla samego szokowania jest dla niego oznaką intelektualnego lenistwa. - Ludzie, którzy nie rozumieją moich sztuk, a muszą je recenzować, idą na łatwiznę. Dlatego wykorzystują oklepany dziennikarski chwyt i nazywają mnie łamaczem tabu. Gdyby się jednak chwilę zastanowić, powstaje pytanie, czy dzisiejsze społeczeństwo Zachodu można czymkolwiek zaszokować? Moim zdaniem nie. A już na pewno nie formą - mówi Ravenhill. W jego sztukach najbardziej liczy się jednak treść. Tłumaczy to tak: - Wyrażam szczerą troskę o kondycję społeczeństwa, w którym żyję. Forma moich tekstów nie jest przerysowanym, lecz wiernym odzwierciedleniem rzeczywistości, którą opisuję. Woli być porównywany do naukowca, który za pomocą mikroskopu bada ważne zagadnienia społeczne. Właśnie ta dro