Reżyser Andrzej Szczytko zauważa, że poprzez tę sztukę chciał przekazać pewne granicznie ważne dla niego doświadczenie. Zetknięcie pragmatycznego Zachodu z inercyjnym Wschodem może być mniej dotkliwym, jeśli się do niego należycie przygotować i przystosować - o "Kartotece" Tadeusza Różewicza w Teatrze Szewczenki w Charkowie pisze Julij Szwec w ukraińskim miesięczniku Kino-Teatr.
Sztuka klasyka polskiego absurdyzmu literackiego Tadeusza Różewicza w centrum uwagi stawia człowieka - bezimiennego bohatera bez określonego wieku i cech charakterystycznych. I chociaż została napisana już prawie 60 lat temu, to wciąż jeszcze pozostaje aktualna również w kontekście ukraińskiej problematyki. Inną jej cechą jest swoboda, dzięki której reżyser za pomocą zręcznych chwytów może dokonać przemiany "dramatu absurdu" w aktywny "teatr absurdu". Jeśli pominąć atmosferę spektaklu i spojrzeć wyłącznie na jego fabułę (a ta składa się z szeregu drobnych historii - do bohatera przychodzą krewni, przyjaciele, koledzy, martwi, żywi, wymyśleni i realni, współcześni i z podróżujący w czasie), to podobieństwo z "Czekając na Godota" narzuci się samo. Oczekiwać można, rzecz jasna, również "Dzwonka telefonu, wizyty Pana Boga, zaproszenia do Szczęścia itd." - słowa nie grają tutaj żadnej roli, poza jednym oczywiście - c z e k a n i e m.