EN

6.06.2005 Wersja do druku

Klasa Pani Olgi

- Ten kabaret zmieniał formę, oblicze, był w różnej kondycji, ale zawsze było w nim to, co jest podstawą kabaretu i gwarancją powodzenia u publiczności: zawsze było towarzystwo - mówi Piotr Fronczewski. - Ekipa, która się zna, lubi, ceni, szanuje. O Kabarecie Olgi Lipińskiej pisze Ewa Likowska.

Stop! Paweł, źle! Masz wyjść zza monitorów! Władek, jak ty stoisz, dupą do kamery? Ja zwariuję. Tu masz stać, tuuuuu! - Olga Lipińska biegnie od stołu reżyserskiego, wymachując rękami. - Tutaj! - Ciągnie Władka-Sołtysa za rękę. - I tam masz patrzeć!!! Boże, z kim ja pracuję! Jeszcze raz powtarzamy! Akcjaaa! Kolejna powtórka. Ujęcie. Stop, bo znowu źle. Jeszcze raz ujęcie, aż do skutku. A potem jeszcze duble. Każda scena jest tak wymęczona. Ta w chacie, wałkowana w studiu telewizyjnym od godziny, na ekranie potrwa minutę. W trakcie nagrywania Olga Lipińska raz po raz zamienia się w furię. Potem, kiedy ogląda wraz z aktorami taśmy z dobrymi ujęciami, śmieje się w głos i cieszy jak dziecko. - Świetnie, świetnie! Fantastycznie wam to wyszło. Jesteście cudowni. - Olga jest człowiekiem despotycznym, apodyktycznym, wymagającym, krzyczącym, ale ona wie, o co jej chodzi, ma wizję tego, co robi. To wielka zaleta u reżysera i wbrew pozorom ni

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Klasa Pani Olgi

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Przegląd online

Autor:

Ewa Likowska

Data:

06.06.2005