"Szkoda, że jest nierządnicą" Johna Forda w reż. Dana Jemmetta w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
Niestety, zakończenie sezonu w Teatrze Polskim nie należy do udanych. Poczynając już od tytułu sztuki, "Szkoda, że jest nierządnicą", który w żaden sposób nie przystaje do treści. Tekst brytyjskiego dramaturga Johna Forda z XVII wieku jest swoistą obroną praw człowieka i jego wyborów wobec norm narzuconych przez doktryny religijne, a respektowanych przez ogół społeczeństwa. Szkoda tylko, że do opisania obrony owych praw wybrał związek kazirodczy. Chcąc oczyścić młodych kochanków, na których owa kazirodcza namiętność spadła, nieoczekiwanie, pokazuje ich miłość wyidealizowaną, a więc czystą i wierną na tle moralnego rozkiełznania środowiska, w jakim żyją. Zdrady, intrygi, chciwość - oto, co łączy, a ściślej: dzieli związki najczęściej pozamałżeńskie, a więc naganne. Kiedy kardynał Bonaventura próbuje nawrócić na drogę cnoty młodych kochanków, jego słowa wydają się puste i nieprawdziwe wobec przykładów, jakie oglądam