"Carmen" w reż. Adama Frontczaka w Operze Wrocławskiej. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Widowisko zrealizowano według najlepszych tradycji werystycznych. W centralnym punkcie dramatu jest postać uwodzicielskiej Cyganki Carmen, która może zaoferować mężczyźnie największe rozkosze zmysłowe, ale potrafi też pogrążyć go w niszczącej zazdrości. W tej roli idealną wykonawczynią była Ewa Vesin, której talent muzyczny łączy się z temperamentem scenicznym na zasadzie pełnej równowagi. Artystka ma też uwodzicielski charm i fantazję, tańczy, śpiewa, wręcz kipi emocjami, a sceny z cygarem wydobytym spod spódnicy mogłaby jej pozazdrościć nawet Monica Lewinsky, asystentka Clintona. Rzadko która Carmen w miłosnym szale rozszarpuje koszulę Don Josego, a tego doświadczył dzielnie partnerujący solistce Arnold Rutkowski. Na tle tej wspaniałej pary dosyć blado i niewyraźnie z powodu dykcji wypadł torreador Escamilio (Rafał Songan). Autorem kilku zaskakujących pomysłów inscenizatorskich był debiutujący w roli reżysera Adam Frontczak, który s