- Zmiksowaliśmy jedno z drugim do tego stopnia, że podobno czasami trudno się zorientować, co dzieje się na scenie, a co na ekranie. W końcu przechodzimy z jednej rzeczywistości do drugiej, poza tym będąc na scenie, dialogujemy sami z sobą na ekranie - o spektaklu "Welcome Home Boys" i o swoich teatralnych początkach, opowiadają "Gazecie Polskiej" Dariusz Basiński i Jacek Borusiński z Kinoteatru Mumio.
Większość ludzi kojarzy was z pierwszego spektaklu pt. "Kabaret Mumio" ze sceną kabaretową, choć wywodzicie się z teatru. Opowiedzcie o waszych początkach. Dariusz Basiński, Jacek Borusiński: To prawda, graliśmy razem w teatrze, bardzo różny zresztą repertuar, niekoniecznie komiczny: od Eurypidesa czy Szekspira po Jarry'ego, Gombrowicza czy Buchnera. Kiedy postanowiliśmy zrobić coś własnego, założyliśmy Stowarzyszenie Teatr Epty-a. To był teatr niezależny, żeby móc spokojnie pracować nad spektaklem, stworzyliśmy wtedy Studio Aktorsko Reklamowe Epty-a (potem Made In Head). Jedną z pierwszych eventowych agencji w Polsce. Pracowaliśmy m.in. dla BP, Coca-Coli. Wtedy też powstawał pierwszy spektakl Teatru Epty-a pt. "Kabaret Mumio". Rzeczywiście w strukturze mozaikowy i afabularny kojarzony z kabaretem, jednak w podejściu do materii, aktorstwa, zdecydowanie teatralny. To zresztą słowa recenzentów. Spektakl ten pojawił się na festiwalach teatralnych i