O ile klasyczny taniec teatralny - jako pewna cielesna praktyka - odzierany jest w "Czarnym łabędziu" z otoczki eterycznej lekkości, o tyle film ten powtarza sporo najbardziej zgranych fabularnych klisz, towarzyszących popularnym narracjom o balecie - pisze Witold Mrozek w Dwytygodniku. Strona Kultury
Piąty pełnometrażowy film Darrena Aronofsky'ego wchodzi na ekrany; wcześniej "Czarnego łabędzia" miała okazję oglądać już publiczność bydgoskiego festiwalu Plus Camerimage. Reżyser wraz z operatorem Matthew Libatique otrzymali tam nagrodę specjalną, zaś "Czarny łabędź" był filmem otwarcia festiwalu. Niedawno za główną rolę w tej psychotyczno-baletowej wariacji na temat thrillera Natalie Portman otrzymała Złoty Glob. Nie obejdzie się też zapewne bez jakiegoś Oscara. Trudno jednak nie zauważyć, że jego przyjęciu towarzyszy pewien Abschmack. Transpozycja pomysłu z libretta i praktyki inscenizacyjnej "Jeziora łabędziego" na historię młodej baletnicy jest jednak zbyt prosta. Dwie z głównych postaci - pozytywną i negatywną - gra zwyczajowo w tym balecie jedna tancerka. Główna bohaterka ma problem z tym zadaniem. Infantylizowana przez matkę (a zarazem pozbawiona ojca) Nina reprezentuje apollińską zasadę kultury; reżyser baletu - demon co naj