Powtórkę obsypanego nagrodami "Kontryma" oglądałem z nawyku, wszak teatr telewizji umiera. I nagle tyle pytań! - pisze Piotr Zaremba w tygodniku wSieci.
Sztuka Marka Pruchniewskiego jest chwalona przez "Gazetę Telewizyjną", bo ma wreszcie niejednoznacznego bohatera. Bolesław Kontrym. trafił po I wojnie światowej do Armii Czerwonej i brał udział w wyprawie na Polskę. Ale uciekł do tejże Polski i był oficerem policji rozpracowującym komunistów. Późniejszy życiorys starczyłby na kilka "Czasów honoru": ucieczka z internowania na Litwie, przerzut do Polski w roli cichociemnego i walka w powstaniu warszawskim. Po wojnie znów wrócił do kraju, za namową brata Konstantego, sowieckiego generała. Aresztowany w ramach prowokacji przeciw Gomułce, nieludzko torturowany, zginął w niejasnych okolicznościach. W półtorej godziny trudno to pomieścić. To zbiór migawek, czasem aluzji. Świetnie grany przez Jana Frycza ekspansywny, buńczuczny bohater pozostaje enigmą. Nie wiemy, dlaczego porzucił Sowietów, nie znamy motywów innych decyzji. Trochę ta enigmatyczność utrudnia emocjonalne zaangażowanie w zasadniczą cz�