"Matrimonio con variazioni" w reż. Romany Angel w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Premiera w Warszawskiej Operze Kameralnej uświadamia, jak wiele wspaniałej muzyki polskiej zaginęło podczas II wojny. Tytuł "Matrimonio con variazioni" sugeruje, że dzieło ma ze 300 lat. Znacznie lepsza byłaby polska wersja "Małżeństwo z wariacjami", bo utwór kpi z obyczajowej swobody XX-lecia międzywojennego. I absolutnie nie jest poważną operą. To żart z pogranicza teatru i kabaretu, ozdobiony awangardową - na swe czasy - muzyką. Kompozytor Józef Koffler był pierwszym polskim dodekafonistą, podążał śladem rewolucjonistów XX-wiecznej sztuki. Skoro jednak w odrodzonej po zaborach Polsce Karol Szymanowski uważany był za kompozytora zbyt nowatorskiego, nie mógł liczyć na uznanie. Szacunkiem cieszył się za to jako pedagog. Za okupacji się ukrywał, nie trafił do getta, ale gestapo aresztowało go wiosną 1944 r. Jak zginął, nie wiadomo. Część jego kompozycji udało się odnaleźć, na jedyny utwór sceniczny z 1932 r. trafiono w latach 90.