Okazuje się, że przeceniałem delikatność uczuć telewizji. W jednym z ostatnich felietonów "Hokej, czy Chopin" wyraziłem przypuszczenie, że fakt nieprzekazywania Konkursu Chopinowskiego (czy raczej - aptekarskich jego dawek) mógł wyniknąć stąd, że proces filmowania przeszkadzałby uczestnikom w grze. O naiwności! Sprawę wyjaśnił "Express Wieczorny". Otóż bynajmniej nie kierowano się mieszczańską delikatnością uczuć, czego świadectwem pięć i pół tysiąca metrów taśmy filmowej nakręconej w czasie tylko I etapu Konkursu przez telewizję (wystarczyłoby to, jak się oblicza, na siedem i pół godzin programu). Napracował się kamerzysta - sierota! Biedni pianiści! Nie żal mi tylko programowców, którzy - jak widać - po prostu woleli hokeja. Niechże teraz najedzą się wstydu! Sprawa jest niebagatelna. Z marnotrawstwa ktoś powinien się wytłumaczyć. Nie chodzi o te długie kilometry taśmy. Także - o nerwy pianistów. Może zawiodły one kogoś w�
Tytuł oryginalny
Kilometry
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 14