Na spotkanie z "Miastem snu" nie byłem przygotowany. Oglądane w Starym Teatrze spektakle Wajdy, Jarockiego i Swinarskiego, a także wcześniejsze przedstawienia Krystiana Lupy, zupełnie nie zapowiadały takiej przygody. Pamiętam, że nie zrozumiałem przedstawienia. Chciałem śledzić "story", logiczny ciąg wydarzeń, historię o przyczynowo-skutkowym przebiegu. Natrafiłem na porwany, alogiczny ciąg obrazów, rozsypane sceny, których nie umiałem złożyć w jakąkolwiek całość. Prace teatralne Krystiana Lupy były wtedy chętnie opisywane jako przykład teatru plastycznego, cenionego z powodu malarskiego aspektu obrazów scenicznych. Krystian wielokrotnie zżymał się na takie określenia, dowodzące braku prób zrozumienia wymowy jego przedstawień i traktowania elementu, ich składowej, jako celu całej pracy. Początkowo, oglądając "Miasto snu", tak właśnie na nie patrzyłem, ale szybko spodobał mi się niespotykany klimat przedstawienia. Aktorzy m
Tytuł oryginalny
Kilka myśli o Mieście snu
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia Gazeta Teatralna nr 12