"Kilka dziewczyn" Neila LaBute'a w reż. Bożeny Suchockiej w Teatrze Narodowym w Warszawie ocenia Witold Sadowy.
Neil LaBute to znany amerykański autor, cieszący się w Polsce dużym zainteresowaniem widowni. Aktorzy w jego sztukach, co jest w tej chwili rzadkością, znajdują materiał na zbudowanie roli i pokazanie swojego talentu. Obecnie w Teatrze Narodowym, na scenie Studio, po doskonale przyjętej jego sztuce "W mrocznym mrocznym domu", która nadal utrzymuje się w repertuarze, grana jest kolejna "Kilka dziewczyn". W reżyserii Bożeny Suchockiej i przekładzie Jacka Kaduczaka. Jest to historia atrakcyjnego, współczesnego Don Juana, zwanego w sztuce Mężczyzną, który przed ślubem spotyka się z trzema dziewczynami, które skrzywdził. Gra go mój ulubiony aktor Grzegorz Małecki. Znakomicie prowadzi rolę. Jest zagadkowy. Ma wiele odcieni. Trudno go rozszyfrować. Nie wiemy do końca, ile jest w nim prawdy, a ile wyrachowania? W ostatecznym rozrachunku to kobiety, które darzyły go uczuciem, górują nad nim. Dają mu po latach nauczkę. Czy wyciągnie z tego wnioski, nie wi