Podobnie jak Ciebie "ogarnia mnie pusty śmiech", kiedy czytam te wszystkie nonsensy, pomówienia i banialuki, którymi rzucasz na prawo i lewo. Gdybyś to robił jako reżyser, skandalista Larry Kutz - byłoby śmiesznie. Kiedy to robisz jako polityk - jest groźnie. Przypomnę Ci więc, że sam, z własnego wyboru, już dawno zmieniłeś swój beret. Jesteś dziś twórcą nieaktywnym, od wielu lat za to aktywnym politykiem. Politykiem, który w środowisku filmowym zasłynął bezkrytycznym forsowaniem programów partii lub ugrupowań, które reprezentowałeś, czy to w Sejmie czy w Senacie, nie zawsze w interesie twórców - list Janusza Kijowskiego, prezesa SFP i dyrektora olstyńskiego Teatru im. Jaracza, do reżysera i posła Kazimierza Kutza.
Kazimierz Kutz miał u mnie zawsze taryfę ulgową. Jego pieniactwo i swarność przywracały mi wiarę w "mądrość ludu śląskiego", a złośliwości, którymi obdarowywał wszystkich dookoła siebie, śmieszyły inteligentnym zmysłem obserwacji. O Kaziku nakręciłem godzinny film dokumentalny. W warunkach polskich jest to dość rzadki dowód hołdu młodszego reżysera wobec starszego mistrza. Dlatego z przykrością piszę dziś ten list. Drogi Kaziku, W ostatnim czasie miałem okazję przeczytać i usłyszeć Twoje wypowiedzi na temat nowej ustawy medialnej, środowisk artystycznych i naszych przyjaciół - reżyserów. Dowiedziałem się z nich m.in., że nowa ustawa (popierana przez Twój klub poselski) jest konieczna, aby "rozległe towarzystwo prywatnych producentów i skomercjalizowanych środowisk twórczych, ten cały podziemny przemysł łapówkarski, wyrzucić za burtę". Wypowiedziom tym niewątpliwie nadało uroku stwierdzenie, że stowarzyszenia twó