W spektaklu "Die Zehn Gebote", zrealizowanym na podstawie filmowego "Dekalogu" Krzysztofa Kieślowskiego, Bóg jest martwy. Reżyser Stephan Kimmig zbiera na scenie pokrzywdzonych przez los i łączy ich we wspólnym poszukiwaniu ładu. Chce znaleźć odpowiedzi na podstawowe pytania filozoficzne odrzucając boskie wskazówki. Nadaremno - pisze Szymon Pietrzak na stronie Austriart.
Zanim kurtyna na dobre podniesie się i odsłoni scenę, austriacki reżyser zatrzyma ją parę centymetrów nad ziemią i pokaże stopy hałaśliwie tańczących i śpiewających aktorów. Po owej chwili nastaje cisza, wyłania się scenografia, a na scenie pojawia się podstarzały Anioł i z cicho wybrzmiewającą w tle kolędą wycofuje się, obserwując spektakl z kabiny zniszczonego pojazdu dostawczego. Jeśli macie wątpliwości, czy na pewno mamy do czynienia z adaptacją "Dekalogu" Kieślowskiego, to zaznaczam, że zadawałem sobie to samo pytanie podczas całego spektaklu. Powracający do Wiednia Kimmig, tym razem debiutujący na deskach Volkstheater, próbuje w niecałe trzy godziny przełożyć na język sceniczny zaprezentowane pierwotnie w dziesięciu godzinnych filmach dziesięć boskich prawideł. Próżno jednak doszukiwać się w produkcji Volkstheater próby odczytania "tekstu" Kieślowskiego na nowo. Jest wręcz przeciwnie, a szkoda, bo lekka wariacja mogłaby pr