Sitcom korzeniami tkwi w teatrze - żywy plan i ukryty za kamerą, żywo reagujący widz. Premiera sztuki "Run for your wife" w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza pokazuje, że to sprzężenie zwrotne. Kiepscy i Kowalscy zaczynają szwendać się po scenach
Pan Smith to przeciętniak. Fakt ten sugeruje już nazwisko (w wolnym tłumaczeniu - Kowalski). Prezentuje się nie bardzo okazale: włosy nieco przetłuszczone, rozchełstany podkoszulek nie grzeszy świeżością, kilkudniowy zarost pokrywa pozbawioną subtelności twarz naszego poczciwiny. Gdzie możemy spotkać pana Smitha? Otóż spędza on gros czasu za kółkiem swojego samochodu. Dobrze znamy ten typ jowialnych, pozbawionych pretensjonalności, rozgadanych taksówkarzy. Spotykamy ich co dzień, wysiadamy z ich taksówek obojętni, rozbawieni lub zirytowani, nie zastanawiając się, jaką tajemnicę mogą wozić w swoich autach. Tajemnicą pana Smitha z komedii "Run for your wife" Raya Cooneya jest fakt, że przypadkiem zdołał się dorobić aż dwóch mieszkań. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego (zwłaszcza że rzecz dzieje się w Anglii), gdyby nie pewien znaczący szczegół. Mianowicie w każdym z domów na swojego męża czeka kochająca pani Smith. John jest dobrym