Miłość, pożądanie i intryga - to trzy główne elementy "Niebezpiecznych związków", które premierowo zostaną pokazane w sobotę w kieleckim teatrze. Autorzy zapewniają, że to sztuka o ludziach przegranych.
- Nie lubimy myśleć o miłości w kategoriach handlu, wymiany, konsumpcji. A przecież tak właśnie jest w rzeczywistości - mówi reżyser Radosław Rychcik. Sztuka powstała na podstawie słynnej powieści Choderlosa de Laclos z 1782 roku. Biorą w niej udział trzy kobiety i trzej mężczyźni. Każde z nich jest z kolejnym w jakiś sposób powiązane, a miłosno-seksualne konstelacje zmieniają się zależnie od interesu, jaki w tym ma każdy z bohaterów. Powieść była wielokrotnie ekranizowana, ale autorzy postanowili oprzeć się na pierwotnym tekście. Miał on formę epistolarną, czyli zbudowany był na podstawie listów. Dlatego na przykład w spektaklu nie ma scen dialogowych. Choć aktorzy występują razem, to każdy z nich prowadzi monolog. Zachowano też XVIII-wieczny język. - To są ludzie, którzy nawet o swoich porażkach chcą pięknie mówić - charakteryzuje dramaturg Jan Czapliński. A porażek jest tu wiele, bo cała sztuka jest dość gorzka i smutna.