"Mąż zdradzony, czyli Amfitrion" w reżyserii Bogdana Hussakowskiego to ostatnia premiera mijającego sezonu w Teatrze im. Stefana Żeromskiego i ostatnia prezentowana w tym tygodniu plebiscytowa propozycja. Czarny koń w wyścigu po miano najlepszego spektaklu?
Monika Rosmanowska: Przed premierą opowiadała Pani historię kolegi, który po obejrzeniu kiepskiej inscenizacji swojego przekładu zapytany o wrażenia odpowiedział dyplomatycznie: "Nie spodziewałem się, że tak to można wystawić". Jak się Pani podobała kielecka wersja "Amfitriona"? Ewa Skwara: To wspaniały spektakl. Nie mogę wyjść ze zdumienia, że tak to można było zinterpretować, że coś jeszcze można z tego tekstu wyciągnąć. Jestem pod wrażeniem gry aktorskiej, bajecznych kostiumów, zazdroszczę tak żywo reagującej publiczności. Na spektakl patrzyłam jak historyk sztuki i badacz teatru antycznego. To, co pokazał Bogdan Hussakowski, jest pod każdym względem dobre. Reżyser zachował to, co wartościowe w antycznym teatrze, ale równocześnie przystosował go do współczesnego widza. Nie wszyscy widzowie docenili wartości antycznego teatru. Część utyskiwała, że nie ma przerwy, że tekst można było skrócić. - Sztuka antyczna była pisan