Dyrektorzy kieleckich instytucji kultury walczą o dodatkowe pieniądze dla swoich o pracowników. - Pensje u nas są wręcz głodowe - mówią.
Rzeczywiście, o takich zarobkach mogą mówić pracownicy Teatru Lalki i Aktora Kubuś. Początkująca aktorka ma 850 zł brutto zasadniczej pensji, ta z kilkuletnim stażem - 1 tys. zł, zaś ta przed emeryturą, z 30-letnim stażem - 1,8 tys. zł. Dodatkowo aktorzy dostają kilkadziesiąt złotych za każdy spektakl, w którym zagrają. - Od dwóch lat nie było podwyżek. Dlatego planując przyszłoroczny budżet wystąpiłam o zwiększenie dotacji. Kwota niech na razie pozostanie tajemnicą - mówi Irena Dragan, dyrektorka teatru. Podobna sytuacja jest w Kieleckim Teatrze Tańca. Tancerz zespołowy dostaje tam 1,5 tys. zł brutto, zaś solista 2 tys. zł. - To bardzo niskie zarobki, ale rozumiem, że najpierw powinniśmy byli udowodnić swoją wartość. Po sześciu latach myślę, że możemy tym młodym ludziom zaufać. I zapobiec sytuacjom, w których odchodzą, szukając większych pieniędzy. W tym roku w ten sposób straciliśmy dwóch tancerzy - przyznaje Elżbieta Szluf