EN

7.03.2014 Wersja do druku

Kiedyś śpiewanie mnie uratowało

- Śpiewanie to potworny, niewyobrażalny stres. Ludzie myślą, żadna filozofia - wyjdzie, zaśpiewa. Jest inaczej - gdy rzecz dzieje się np. w telewizji, i ogląda nas kilka milionów ludzi, a piosenkę zna się zaledwie dwa tygodnie, to strach przed kompromitacją paraliżuje - mówi MARIAN OPANIA, aktor Teatru Ateneum w Warszawie. Jego płyta "Fascynacja" ukazała się właśnie na rynku.

PAP Life: - Od niedawna można kupić płytę z pana piosenkami "Fascynacja". Proszę o niej opowiedzieć. Marian Opania: - Z wydawcą tej płyty znamy się od lat, moje piosenki już wcześniej gościły na płytach, m.in. z repertuarem Jacquesa Brela, Włodzimierza Wysockiego, Paulo Conte. Gdy kilka miesięcy temu zaproponował mi wydanie płyty z moimi piosenkami, chętnie się zgodziłem. Dobrze to wyszło. Może nie wszystkie utwory bym dziś zaakceptował w niezmienionej formie. "Amsterdam" Brela zaśpiewałem chyba zbyt patetycznie. PAP Life: - Estrada to dla pana ważne miejsce? M.O.: - Bardzo ważne, bo satysfakcja ze śpiewania jest olbrzymia. Kiedyś śpiewanie mnie w ogóle uratowało Pod koniec lat 70. miałem 2,5 roku - a były to dla mnie wieki - przerwy. Zmieniły się wtedy moje warunki fizyczne: przytyłem, posiwiałem. Gęba młoda, a postura starszego pana. Spadłem do niższej ligi. PAP Life: - Nie dostawał pan ról? M.O.: - Grywałem w teatrze, al

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

PAP Life

Autor:

Tomasz Barański

Data:

07.03.2014