Środek lata, teatry nie grają. Czas, by zastanowić się, co zostało po ostatnim sezonie? Jakieś wielkie przedstawienia, kreacje aktorskie, które zapadną w pamięć i staną się istotnym wkładem w historię teatru? Mało ich było. Mniej niż rok temu. I jeszcze mniej niż w poprzednich sezonach - pisze Tomasz Mościcki.
Od kilku lat patrzę na teatralną karuzelę, z której co i raz spadają bohaterowie dwóch sezonów, modne kierunki teatralne, hołubieni artyści. To nowe zjawisko w naszym teatrze, w którym kiedyś przez wiele lat obserwowaliśmy stopniowy rozwój artystycznych indywidualności, wzrost ich znaczenia, dochowywanie się uczniów i następców. Od dobrej dekady polska kultura teatralna żyje od spazmu do spazmu. Płynna wymiana pokoleń, dialog generacji należy do przeszłości. Od kokot ku artystom Instytucję Teatru Narodowego powołał do życia 240 lat temu Stanisław August Poniatowski. Początki dalece odbiegały od zadowalającego poziomu. Szpieg saksońskiego dworu zjadliwie i z nieukrywaną uciechą opisywał swojemu mocodawcy pierwszy zespół Teatru Narodowego jako zbiór dziwnych figur, w tym "niewiast od mężów odbieżałych". Musiało minąć 13 lat, by w tym zespole pojawił się syn skromnej szlacheckiej rodziny Wojciech Bogusławski, aktor będący pierwszym w