EN

24.12.1978 Wersja do druku

Kiedyś - - będziecie wolni

Kiedy podnosi się kurtyna, widzimy pustą przestrzeń: całą scenę zaścielają su­che liście; pożółkłe, zwiędłe, martwe. Z góry zwieszają się nagie gałęzie drzew. Ciemny, granatowy horyzont. Listopado­wa noc. Słychać poświsty wiatru - wi­rują liście, łopocąc powiewa biała szata postaci, która przycupnęła na środku sce­ny: Pallas przyzywa Niki ("Do mnie! Do mnie! Do mnie!"), które zjawiają się kolejno z różnych stron, z głębi. Nike Napoleonidów w czerwieni. Nike spod Cheronei w czerni, reszta szara, szarawa, błękitnawa. Są zwyczajne, może nawet zbyt zwyczajne, nie koturnowe, nie olim­pijskie. Oznajmiają co będzie: walka. Kto będzie walczył: Polska z carem. I wie­dzą, że walka ta nie skończy się zwy­cięstwem - bez laurów i róż: "jakoż zwycięstwo się ziści?" To prolog do wypadków tej nocy. Za­raz wbiegną na scenę Wysocki i podcho­rążowie. Lecz chwilę przedtem: Ujrzycie bohatery i karły, i wojenniki, i gachy, i dum

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr26

Autor:

Maria Bojarska

Data:

24.12.1978

Realizacje repertuarowe