W wałbrzyskim Teatrze Dramatycznym w krótkim odstępie czasu - nieomal dzień po dniu - odbyły się dwie premiery: "Wieczoru trzech króli" Williama Szekspira oraz sztuki pt. "Synku" Macieja Wojtyszki. Zestawiam te dwa tytuły niekoniecznie dlatego, aby ukazać rozpiętość repertuarową wałbrzyskiej sceny. W istocie przyświeca mi daleko bardziej przewrotny cel, zechcę bowiem wykazać, że z tych dwóch realizacji daleko bardziej sprawna okazała się premiera współczesnej baśni Wojtyszki. Z klasyką bywa tak: albo ma się pomysł, albo aktorów. Marii Kaniewskiej przydarzył się wygódek najgorszy z możliwych, bo zabrakło jej i jednego, i drugiego. "Wieczór trzech króli" w jej ujęciu okazał się akademicką ramotą z fałszywymi pretensjami do nowoczesności. Na przykład nieomal każde wejście aktorów na scenę odbywa się tanecznym krokiem, ale ta dziwna baletowa maniera jest czysto zewnętrznym ornamentem, z którego nic nie wynika dla całości spektaklu. Z "
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości, nr 2