Odszedł Sławomir Mrożek - nasz przewodnik po meandrach krainy absurdy. Został świat, który tak często mu przeszkadzał. Czy tylko jemu?
PANI: Mrożek napisał w "Dziennikach": "ŚWIAT PRZESZKADZA MI W ŻYCIU". RAFAŁ KRÓLIKOWSKI: Miałem okazję poznać pana Sławomira i jego twórczość. Pracowałem przy spektaklu "Karnawał, czyli pierwsza żona Adama" w Teatrze Polskim (reżyseria Jarosław Gąjewski - przyp. red.), ostatniej premierze Mrożka. Pan Sławomir był na próbie generalnej i na premierze. Myślę, że rozumiał i widział więcej niż większość śmiertelników, jemu na pewno trudno było odnaleźć się w tym świecie. Potrafił godzinami nic nie mówić, a potem wypowiadał dwa, trzy słowa, które miały głęboki sens - paraliżowały i "oświecały" otoczenie. Jak odniósł się do Waszej pracy? W trakcie prób pan Sławomir przysyłał nam płyty ze swoimi uwagami na temat postaci i w bardzo lakoniczny sposób odnosił się do pytań kolegów. Z jednej strony pozostawiał wolność twórczą, ale z drugiej strony w dwóch słowach też oceniał. Mówił na przykład: "W dobrym kierunk