EN

21.02.1988 Wersja do druku

Kiedy przeszłość nie puszcza...

Na początku jest ciemność i głos Jerzego {#os#1093}Radziwiłowicza{/#}. "Kochałem cię... Zanim ciebie spotkałem by­łem niczym..." Wyznanie miłości, wia­ry i uwielbienia brzmi żarliwie, jak modlitwa. Tak można przemawiać do Boga, szatana do kobiety, także jeśli stała się już duchem. Modlitwa jest coraz bardziej natarczywa, zamienia się w wyzwanie. "Czy jesteś tylko ze mną? Odezwij się!" Nagle gruchnie dziarskim marszem orkiestra, rozświe­tli się scena. Na niej mały, niepozorny człowieczek z zadartą głową, a nad nim wysoko On. Józef Stalin. Na por­trecie oczywiście. Portret jest okazały solidny, bardzo kolorowy. "Retuszowany" jak powie potem Anatol. Trwa to tylko krótką chwilę, jest efektem patetycznym i komicznym zarazem. Światło gaśnie a kiedy kurtyna rozsunie się ponownie, portretu już nie będzie. Pozostanie po nim puste miej­sce, wyraźny, jaśniejszy ślad na ścia­nie, widoczny aż do końca. Tak rozpoczyna się przedstawienie "Portr

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kiedy przeszlość nie puszcza...

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Literackie Nr 8

Autor:

Bożena Winnicka

Data:

21.02.1988

Realizacje repertuarowe