ANDRZEJ ŁAPICKI był dla wielu pociągający nie tylko ze względu na warunki fizyczne, ale nienaganny sposób bycia i styl. Styl dany potomkom przedwojennej inteligencji, nie do podrobienia przez młodsze pokolenia, wychowane w siermiężnym socu.
Idol kilku pokoleń widzów po 60 latach kończy karierę. Andrzej Łapicki [na zdjęciu] spektaklem "EuroCity" wystawionym w Teatrze Polskim wieńczy swoją drogę artystyczną. Odchodzi jak dżentelmen. Sam wybrał moment. Co po sobie zostawia? Dziesięć lat temu pozbierał swoje szminki i raz na zawsze zatrzasnął za sobą drzwi do teatralnej garderoby. Pożegnał się z aktorstwem rolą Radosta w "Ślubach panieńskich" wystawionych w Powszechnym. Nie chciał powiększyć legendarnego grona starych wiarusów sceny, jak wybitny aktor Kazimierz Opaliński, którego pod koniec życia, gdy grał w "Weselu" Hanuszkiewicza, młodsi aktorzy trzymali za kulisami za pasek od spodni, aby nie wyrwał się za wcześnie. W odpowiednim momencie szeptali "Panie Kazimierzu, teraz!" i puszczali, by mistrzowsko odegrał swoją małą rolę. Teraz Andrzej Łapicki odchodzi z teatru na dobre. Zamyka swoją artystyczną drogę, reżyserując w Polskim starą, zapomnianą komedyjkę Aleksandra hr.