"BeatriX Cenci" w reż. Macieja Sobocińskiego w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Anna Szczygieł w Krakowskim Serwisie Kulturalnym KULTURatka.
Mawia się, że opowieść poety staje się sztuką, kiedy przez jego wersety sączy się uczucie, ale jeśli mowa o teatralnych wizjach reżysera, to ożywają i zamieniają się w krew i ciało dopiero wtedy, gdy każdy szelest sukni niesie ze sobą ważką treść: niesłyszalną dla ucha, nie do uchwycenia przez szkiełka. Suknia Beatrix Cenci, raz biała raz kruczoczarna, szeleściła gwałtownie, ale i delikatnie, z subtelnością kochającej kobiety i rozpaczliwym krzykiem ginącej miłości. Każdy jej szelest był inny i każdy szelest miał znaczenie. Historia dręczonej rodziny i hańbionej przez własnego ojca córki zainspirowała Słowackiego. Finałem tak w życiu i w dramacie było zabójstwo ojca i późniejsze skazanie jego rodziny na tortury i śmierć. Słowacki opowiedział tę historię swoim kunsztownym językiem, ale zabarwił ją dodatkowo echem Szekspira, greckiej tragedii i rzymskich demonów. Odziani w szpilki aktorzy-Furie stąpają delikatnie po deskach