W przeszłości Ewa Wnukowa chodziła na tandetę, zbierała rzeczy od ciotek, od babci. Teraz sama projektuje wymyślne, nierzadko ekscentryczne kostiumy i kapelusze. Ewa to biegunowa dwoistość; z jednej strony czysty liryzm i zwiewność, z drugiej - nieokiełznanie i demoniczność; nie darmo Wojtowicz zapowiadają nieraz jako Piwniczną Walkirię.
Ewa Wnukowa pojawiła się w Piwnicy pod Baranami 45 lat temu. Kabaretowi została wierna do dziś. I zamierza w nim być do końca świata albo i dzień dłużej. Zaczęła występować w Piwnicy pod Baranami jeszcze jako uczennica Liceum Plastycznego, a trafiła do niej za sprawą kolegów ze Średniej Szkoły Muzycznej, w której także się uczyła. To tam poznała Zbigniewa Raja, który skomponował później dla Ewy kilka kojarzonych z nią piosenek - jak "Tarantula" czy "Kobra". Od kiedy jest w Piwnicy, nie opuściła sobotnich występów prawie nigdy; nawet mieszkając w Warszawie dojeżdżała na programy. I to Ewa Wnukowa tydzień temu dała recital z okazji 45-lecia swych piwnicznych występów. Zaprosiła do niego m.in. dwoje ważnych dla siebie artystów: Elżbietę Wojnowską, która porwała słuchaczy interpretacją piosenki "Sztuczny miód", jak i słynnego skalda, Andrzeja Zielińskiego. - Gdybym miała zacząć życie jeszcze raz, postąpiłabym tak samo - przyznaj