Jest rok 1968, Breakout wrócił z trasy koncertowej w krajach Beneluksu i zasmakował wolności zachodniego świata. Do Polski przywiózł nowe brzmienie - z wzmacniaczami Marshalla i gibsonami. Tadeusz Nalepa zamierza grać rocka, choć w demoludach nie wypada. - Zawsze chciałem napisać o facecie, który wprowadza rewolucję poprzez gitarę - zdradza Tomasz Man, autor i reżyser sztuki "Kiedy byłem małym chłopcem".
Pełno w niej muzycznych hitów. Ale nie tylko. Premiera już w ten weekend. Teatr im. Wandy Siemaszkowej tym razem zaprasza do Klubokawiarni przy wyjeściu do Podziemnej Trasy Turystycznej w Rzeszowie. Po tym, co można było usłyszeć na czwartkowej próbie, spektakl o Tadeuszu Nalepie, legendarnym bluesmanie z Rzeszowa, powinien spodobać się publiczności. Przeplatane dialogami muzyczne widowisko pomieściło 11 piosenek, wśród których nie brakuje evergreenów Breakoutu: "Kiedy byłem małym chłopcem", "Poszłabym za tobą" i innych. Akcja dzieje się na próbie i nie jest odzwierciedleniem jakiegoś rzeczywistego zdarzenia, ale opowieścią o artyście i wolności. - Wyobraziłem sobie przełomowy moment w karierze Breakoutów, kiedy musieli zdecydować, jaką muzykę będą grali. Tadeusz Nalepa, lider legendarnego zespołu, postanowił grać muzykę rockową - wyjaśnia Tomasz Man, wracając pamięcią do czasów, kiedy komunistom zachodnia moda była nie w smak