Kazimierz Kutz często powtarzał: "Jeśli chcesz coś zrobić dla Śląska, to musisz stąd wyjechać". Niemal 20 lat temu, w styczniu 1999 roku Michał Smolorz wyjaśniał, skąd brało się u niego to przekonanie. Przypominamy ten tekst.
Szopienice są dziś legendą. Zupełnie nie wiadomo, dlaczego stały się symbolem śląskości i zaczęły uchodzić za coś magicznego, nawet pięknego i pełnego swoistej duchowości. Kto się tu urodził i wychował, kto zna każdy zaułek tej mieściny - nigdy nie odgadnie, dlaczego tak się stało. Dla postronnego obserwatora mogłaby nawet być synonimem brzydoty. Zwłaszcza dziś, gdy na starą zabudowę z początku stulecia, stawianą bez większego zastanowienia, tu i ówdzie nałożyły się lata zwykłego zaniedbania, postępująca ruina, status zapuszczonego peryferium Katowic, gdzie coraz częściej diabeł mówił: "dobranoc". Grupa światowców z Szopienic Jest oczywiście genius loci, musi być bowiem wytłumaczenie dla swoistego fenomenu. Bywa bowiem na Górnym Śląsku sporo takich zjawisk, że oto nagle w zaciszu jakiejś mieściny dzieje się coś niezwykłego. Oto gdzieś w Pszowie, w ciągu dwu pokoleń wyrosło tylu księży, że można nimi obsadzić pa