- U nas nie ma związków zawodowych. To pozwala angażować ludzi z ulicy. W Anglii jest to rozwiązane. Można zaangażować takie osoby, ale trzeba zapłacić za nie podatek do związku artystów. A u nas takie osoby angażuje się ze względu na to, że są tanie - mówi ANDRZEJ GRABARCZYK, aktor Teatru Kwadrat w Warszawie.
Nie nudzi się Panu gra w "Klanie"? Andrzej Grabarczyk: To tak jakby pana zapytać, czy nie nudzi pana robienie zdjęć. Zawsze można zrobić coś nowego. Tak samo jest w tym zawodzie. Jakbym chodził do fabryki na ósmą, tak ja idę na zdjęcia. Wykonuję powierzone zadanie. Sama atmosfera w pracy jest ważna. A jaka jest atmosfera? Andrzej Grabarczyk: Jeśli ludzie nie pozabijali się przez dziesięć lat, a aktorzy chcą ze sobą grać, to znaczy, że wszystko działa. Nie czuje się pan zaszufladkowany? Andrzej Grabarczyk: Ci reżyserzy, którzy chcą mnie zatrudnić, nie patrzą na to, czy gram w "Klanie", czy nie. Wiedzą ile potencjału we mnie drzemie. Swego czasu, przez parę lat grałem gliniarzy. I był też taki okres. Nie czuję się więc zaszufladkowany. Oczywiście, że moja twarz się kojarzy z Jerzym. Jerzy zmienił się ostatnio? Andrzej Grabarczyk: Przechodzi metamorfozę, na jego rodzinę spadają nieszczęścia. Twierdzę, że mu