- Każda premiera jest ukłonem w stronę jakiegoś segmentu publiczności. Nie lekceważymy żadnego z nich, dlatego festiwal nie prezentuje np. tylko oper ostatniego ćwierćwiecza. Potrzebny jest mu eklektyzm. Dzięki temu mamy stałą widownię, szczycimy się niemal 100-proc. frekwencją. To wynik dbałości o widza, zaspokajania różnych gustów - mówi Maciej Figas, dyrektor Opery Nova i Bydgoskiego Festiwalu Operowego.
O codzienności życia opery oraz jej święcie rozmawiamy z Maciejem Figasem, dyrektorem Bydgoskiego Festiwalu Operowego i bydgoskiej Opery Nova. Chyba nie da się rozmawiać o Bydgoskim Festiwalu Operowym, nie mówiąc o Operze Nova. W końcu pierwszy festiwal, ten w 1994 roku, był jak brzytwa, której chwytał się tonący wówczas teatr... Moment dla opery był wtedy bardzo trudny, przypomnijmy: niedokończony budynek, różne pomysły, co z nim zrobić, dyskusje, czy taki teatr jest w ogóle w Bydgoszczy potrzebny - Pojawiały się bardzo niebezpieczne dla bydgoskiej opery pomysły zmiany przeznaczenia tego gmachu, który od lat był w stanie budowy. Dziś wspominamy je dość anegdotycznie, ale wtedy były poważnie rozważane. Mówiono rzeczywiście , że być może tej wielkości teatr operowy nie jest w mieście potrzebny. Nie trzeba było natomiast wielkiej wyobraźni, żeby zobaczyć w tym surowym wówczas wnętrzu to, co można było tu uzyskać, zarówno na scenie,