- Byłam wychowywana na twórczości Wyspiańskiego, jeszcze przed II wojną światową. Miałam wspaniałego profesora polonistę, który wprowadzał nas w świat Młodej Polski, a wizyty w teatrze szkolnym były obowiązkowe. Recytowałam nawet modlitwę Konrada z "Wyzwolenia". Nawet mi wtedy przez myśl nie przeszło, że wejdę do takiej rodziny - mówi Dziennikowi Zachodniemu Leokadia Wyspiańska, synowa autora "Wesela", która przyjechała do Katowic na inaugurację Roku Wyspiańskiego.
Leokadia Wyspiańska, synowa Stanisława Wyspiańskiego i Dorota Wyspiańska-Zapędowska, jego wnuczka [na zdjęciu] były wczoraj [10 stycznia] gośćmi specjalnymi Teatru Śląskiego, który nosi imię wielkiego artysty. Z okazji 100-lecia śmierci Wyspiańskiego i 100-lecie katowickiego Teatru zainaugurowano "Rok Wyspiańskiego" specjalnym widowiskiem, na które złożyły się fragmenty: "Wesela", "Wyzwolenia" i "Nocy listopadowej". - Byłam wychowywana na twórczości Wyspiańskiego, jeszcze przed II wojną światową. Miałam wspaniałego profesora - polonistę, który wprowadzał nas w świat Młodej Polski, a wizyty w "teatrze szkolnym" były obowiązkowe. Recytowałam nawet modlitwę Konrada z "Wyzwolenia" - wspomina pani Leokadia i nadal bezbłędnie recytuje ją z pamięci. - Nawet mi wtedy przez myśl nie przeszło, że wejdę do takiej rodziny. Zadecydował przypadek. Stasiu (syn artysty) pracował jako urzędnik w szpitalu psychiatrycznym w Kobierzynie. Tam też pracowa