Może być zabawnie albo całkiem poważnie. Historię można zmyślić albo oprzeć się na prawdziwych wydarzeniach. Byleby było po śląsku i dobrze napisane. Ogłaszamy drugą edycję konkursu na jednoaktówkę po śląsku.
Konkurs wymyślił w ubiegłym roku dramaturg i reżyser Ingmar Villqist. Gdy inni zastanawiali się, czy śląski w ogóle można nazywać językiem, on postanowił sprawdzić go w działaniu, i to na niełatwym, bo teatralnym gruncie. Wcale nie w ujęciu kabaretowym. Zaproponował konkurs na dramat w jednym akcie napisany po śląsku. Przez jakiś czas zgłoszeń nie było wcale, ale gdy termin ich przyjmowania już zbliżał się do końca, nagle przyszła cała masa. W sumie nadesłano aż 37 prac. - Byliśmy bardzo zadowoleni z liczby zgłoszonych do konkursu prac. To, co mnie najbardziej zaskoczyło, to ich wysoki poziom i rozległa tematyka podejmowana przez autorów. Dramat to przecież bardzo trudna forma. Ma się do dyspozycji tylko dialog i trzeba w nim zawrzeć wszelkie potrzebne informacje, wyrazić emocje bohaterów, opisać czas i miejsce akcji. Niezły sprawdzian dla języka - mówi Villqist. W ubiegłym roku za najlepszą jednoaktówkę uznano "Bysuch s Rajchu" Roma