20 kwietnia w Teatrze Śląskim odbędzie się premiera "Mewy" Antoniego Czechowa w przekładzie i reżyserii Gabriela Gietzky'ego.
O swoim pierwszym wielki dramacie sam autor powiedział, że mieści się w nim "wiele rozmów o literaturze, mało akcji, pięć pudów miłości". Ale to nie wszystko, z czego składa się ta sztuka. Bo jest w niej także wiele rozmów o teatrze i istocie sztuki, dużo nadziei, nieco konfliktów między różnymi pokoleniami artystów. Jest w niej także dyskretny uśmiech Czechowa, świadomego ludzkich marzeń i słabości, widzącego śmieszność stworzonych przez siebie bohaterów i określającego swoją sztukę komedią. Autotematyczność "Mewy" upoważnia do podjęcia na jej podstawie próby określenia dzisiejszej kondycji polskiego teatru, a także sprawdzenia ile jest współcześnie Czechowa w Czechowie i teatru w teatrze. Być może odpowiedź na te pytania znajdziemy w pięciu wersjach odczytania Czechowowskiej opowieści zaproponowanych przez reżysera, który zapewnia kategorycznie, że wszelkie podobieństwo osób i zdarzeń jest niezamierzone i przypadkowe.