Coś się robi w estetyce, coś bardzo fajnego, że w tym roku "głos męski" równa się Sam Smith (bo tubalne, radiowe, czy jak je tam nazwać, barytony - już były), a teatr literacki jest od nowa hip - o Krakowskich Spotkaniach Teatralnym pisze Maciej Stroiński na blogu Teatr jest cute.
Gdy słyszę "Ojciec matka tunel strachu", "WSZYSTKO POWIEM BOGU!", "Szczury", myślę Heckmanns, Demirski, Hauptmann. Żeśmy się skapnęli, że mówimy prozą i że to jest seksi. Dobra, "Wycinka" też hip, ale ze względu na powieść; przedstawienie widziałem w tej histerii na Boskiej i nic z niego nie wiem. "Krakowskie Reminiscencje Teatralne" to jest adekwatna nazwa, ponieważ jak dotąd najlepsze mają 1. archiwalne, 2. sztuki, 3. z Krakowa: "Niech żyje wojna!!!" Demirskiego i ryzykowny po angielsku tytuł "Shitz" Lewina (por. "Bangerz" albo "Miley Cyrus & Her Dead Petz"). Porządne sceniczne pisanie, nie jakieś tam paraprodżekta na wolnym wybiegu. Nikogo już nie bierze łąkarstwo a la środkowy Grotowski, gdzie trzeba samemu wystąpić, żeby coś z tego mieć. Jest POWRÓT DO TEATRU i działają mocne (por. Harold Bloom) teksty dramatyczne. Spektakle-wykłady, spektakle-seminaria, spektakle-Agnieszka Jakimiak przeżarły się, mówię Wam, idzie sezon na postaci, WZRUS