- Błagam cię! Ja nie byłam aktorką! Śpiewałam tylko! - z Katarzyną Nosowską rozmawia Mike Urbaniak.
Przed każdym koncertem umiera z lęku. Nie potrafi się pozbyć nieśmiałości, mimo wielu lat spędzonych w show-biznesie. Nikogo nie udaje, nikomu się nie podlizuje. Robi swoje. Lepiej nie ściemniać - tej zasady Katarzyna Nosowska trzyma się uparcie. Nam opowiada o radości życia po czterdziestce ("cudowny moment"), o słowach, które mogą zabijać ("głupia gruba świnia") i o płycie "Hey w Filharmonii. Szczecin Unplugged" ("to taka nasza przyjemnostka"). Mike Urbaniak: Musisz mieć strasznie nudne życie. - Dlaczego? Katarzyna Nosowska: Prawie w ogóle cię nie ma w plotkarskich mediach. - Bywam okazjonalnie. Ale bez fajerwerków. - Rzeczywiście, zazwyczaj w odsłonie "jak ona się brzydko ubrała". Ale myślisz, że jak człowieka tam nie ma, to ma nieciekawe życie? Według dzisiejszych standardów polskiego show-biznesu chyba tak. - Trudno, będę musiała jakoś z tym żyć. Może kiedyś chociaż moja śmierć zaowocuje jakąś spektakularną