Niepokorna reżyserka teatralna, która właśnie pracuje nad swoim pierwszym filmem, wprowadza nieistniejące artystki do kanonu sztuki, tworzy fikcyjne archiwa, otwiera wymyślone wystawy. Jej spektakle, którym często blisko jest do performance'u, można oglądać na deskach TR Warszawa i stołecznego Nowego Teatru, w Opolu, we Wrocławiu i w Gdańsku, a także za granicą - pisze Anna Sańczuk w Vogue.pl
Umówiłyśmy się przy warszawskim placu Zbawiciela w kawiarni, w której poznałyśmy się na początku jej teatralnej historii, gdy jeszcze nic nie było przesądzone. Teraz, po 10 latach pracy w teatrze, Kasia Kalwat osiadła w stolicy. Warsztat wykuwała jednak na scenach innych miast, które darzy wielkim szacunkiem. - Bycie wyłącznie reżyserem w teatrach stołecznych odgradza od rzeczywistości - uważa. - Oczywiście moje peregrynacje prowincjonalne miały swoją cenę. Miałam małe dzieci, a jeździłam do pracy na drugi koniec Polski, zarabiałam grosze, mieszkałam w nieogrzewanym mieszkaniu gościnnym, w którym jest tak zimno, że kiedy wracałam z próby, kładłam się do łóżka w płaszczu, żeby szybko zasnąć. Ale za to mogłam próbować przez trzy miesiące z aktorami, którzy mieli czas, nie chodzili na castingi i oddawali się wspólnemu celowi. Mogłam zrobić wszystko, czego nie zrobiłabym w Warszawie. Chociażby dlatego, że była wtedy artystycznie m