TRAGIKOMEDIĘ o Marchołcie naszkicował Kasprowicz około roku 1903, czyli w okresie ofensywnym Młodej Polski. Teatry sięgając do utworów z czasów moderny mogą odświeżać nasze spojrzenia na dzieła przebojowe w swojej epoce. Jak to się dzieje z Wyspiańskim, stale karmiącym nasze sceny, lub z Przybyszewskim niegdyś popularnym, potem zdyskredytowanym, dziś budzącym z dystansu nowe zaciekawienie. Ale mogą także nasze teatry dobierać się do dzieł zaniedbanych w swoim czasie, jak "Bazylissa Teofanu" Tadeusza Micińskiego. Do takich posunięć można zaliczyć pomysł wystawienia Kasprowiczowskiego ,"Marchołta" w Teatrze Dramatycznym. Sztuka ta blisko się kojarzy z "Zaczarowanym kołem" Rydla i "Weselem" Wyspiańskiego. Skąd więc w tytule tej recenzji Joyce? "Marchołt", rozpoczęty w pierwszych latach naszego stulecia, uzyskał ostateczny kształt w wydaniach książkowych z 1920 r. i (pośmiertnym) z 1930 r. Pomiędzy szkicem,
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Polski nr 93