"Niczego nie żałuję. Bardzo wam współczuję" - taki zaszyfrowany przekaz znalazł się w mowie końcowej Kiriłła Sieriebriennikowa, jednego z najbardziej znanych i uznanych na całym świecie rosyjskich reżyserów, który decyzją moskiewskiego sądu został w piątek skazany na 3 lata w zawieszeniu i 800 tysięcy rubli - około 44 tys. złotych - grzywny - pisze Wiktoria Bieliaszyn w Gazecie Wyborczej - Magazynie świątecznym.
Sieriebriennikowa, wielokrotnego zdobywcę Złotej Maski, najważniejszej rosyjskiej nagrody teatralnej, ale też Złotej Palmy i Grand Prix w Cannes za film "Lato" czy Srebrnego Lwa w Wenecji za "Zdradę", rosyjscy ludzie kultury kochają albo nie znoszą, przy czym do drugiej grupy nierzadko należą ci, którzy po prostu mu zazdroszczą. "Gwiazda" - tak określali go najczęściej aktorzy i reżyserzy, z którymi rozmawiałam w zeszłym roku podczas festiwalu teatralnego Lubimowka, zbiegającego się akurat z premierą spektaklu Sieriebriennikowa w jego teatrze "Gogol-Center", pierwszą po opuszczeniu przezeń aresztu domowego. Wtedy odkryłam, że to słowo może być zarówno komplementem, jak i ironicznym komentarzem, podpadającym nawet pod obelgę. Ale choć Sieriebriennikow w nikim nie budzi neutralnych uczuć - ci, co nie zazdroszczą mu sławy, mają z kolei za złe, że zdarzało mu się współpracować z władzą - to gdy władza fabrykuje oskarżenie o defraudację pa