"Złodzieje" w reż. Moniki Dobrowlańskiej w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Antonina Chomicz na portalu Książę i Żebrak.pl.
Karuzela kolorów - tak brzmiała pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy zaraz po odsłonięciu kurtyny. Od klasycznej karuzeli w wesołym miasteczku odróżniały ją dwie cechy. Zamiast kucyków - wirujące boksy z pojawiającymi się, to znów znikającymi aktorami (niczym dzieci wskakujące na koniki). Niezwykła i symboliczna była także siła napędowa machiny: zatrzymywała się, gdy brzuchaty bohater wciskał odpowiedni przycisk, a radośni rodzice z uśmiechem przyklaskiwali w dłonie, zaś obracała się wtedy, gdy zza kulis wyłaniały się dwie postacie wilków, które popychały ją w wir. To one, pozornie niezauważone, decydowały, kiedy akcja "Złodziei" ruszy dalej, a kiedy zatrzyma się, zmuszając postacie i publiczność do dłuższej refleksji w konkretnym momencie zagubienia i strachu. "Złodzieje", sztuka niemieckiej dramatopisarki Dei Loher dopiero co pojawiła się na deskach Teatru Polskiego w Poznaniu. Oglądałam ją dzień po prapremierze,- było