"KARTOTEKA" Tadeusza Różewicza rośnie z upływem lat. Była sztuką awangardową trzydzieści lat temu, jest nią nadal - w tym sensie, że nie zjawiła się od tamtego czasu w naszej dramaturgii żadna konkurencyjna, bardziej przenikliwa koncepcja kondycji człowieka i losu ludzkiego w naszej epoce. Dla bohatera ze sztuki Różewicza jest to epoka łaskawości szefów sztabów, którzy pozwalają chwilę bezczynnie popatrzeć w sufit, ale nie dają żadnej pewności, że taka chwila może trwać dłużej, a w każdym razie dość długo, by skłonić go do szukania trwalszych sensów życia. Drugą nie gasnącą wartością "Kartoteki" jest forma dramatyczna i język. Nie miejsce tu, aby się o tym rozpisywać, ale to jedno trzeba przypomnieć: odkryciem Różewicza było, że o sprawach śmiertelnie poważnych można mówić językiem groteski, żartu lirycznego, drwiny. Często myślę o geniuszu tego pisarza, który jak żaden inny ukazał nam nasz wiek, a żyje gdzieś ukryty
Tytuł oryginalny
"Kartoteka" w teatrze i w fotelu
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 47