Tym razem gazetka nie warszawska, lecz budapesztańska. Na zaproszenie węgierskiego Ministerstwa Oświaty i Kultury spędziłem 9 dni w teatrach Pesztu i Budy. Wrażeń wiele. A najsympatyczniejsze jednak polskie! Postarał się o nie Henryk Tomaszewski. Pantomima wrocławska dała w Vigszinhaz jeden jedyny spektakl "Rycerzy króla Artura". Na widowni komplet. Ministrowie, korpus dyplomatyczny, świat artystyczny i mnóstwo młodzieży. Młodzieżowy Budapeszt nosi się w stylu punk. Gusta ma nieco psychodeliczne i Tomaszewskiego neurotyczna opowieść o drużynie świętego Graala dobrze z tym wszystkim współbrzmiała. Owacje po spektaklu imponujące! Już artystom sił zabrakło do ukłonów, a młodzi widzowie ani myśleli o zaprzestaniu kląskań. Wielka to satysfakcja dla polskiego dziennikarza, gdy może być świadkiem podobnej manifestacji. Rozmawiała po przedstawieniu z wiceministrem Dezso Tothem, szefem resortu kultury WRP: "Przywieźliście nam receptę na sukces u młod
Tytuł oryginalny
Karta z Budapesztu
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska nr 77