EN

6.02.1990 Wersja do druku

Karnawał okrucieństw

Dwa razy przed wojną: w 1921 roku ze Stefanem Jaraczem i w 1934 roku z Kazimierzem Junoszą-Stępowsklm, a teraz, po raz pierwszy chyba od czasów wojny na warszawskich scenach. Teatr Polski zaprezentował "Kupca weneckiego" Williama Shakespeare'a.

Tadeusz Minc, reżyser przedstawienia, podobnie jak wielu jego znakomitych poprzedników z Konradem Swinarskim na czele (pamiętne "Wszystko dobre, co się dobrze kończy"), należy do takich interpretatorów Szekspirowskiego dzieła, którzy w komediach widzą dramatyzm, ironię, wielką przenikliwość w portretowaniu postaci i szczególnie okrutne obnażanie człowieka. W komediowym "wyglądzie" kryją się wcale niekomediowe charaktery. W komediowej konwencji realizują się w gruncie rzeczy niekomediowe cechy osobowości. W spektaklu Minca zderzenie okrutnej, na ogół złej prawdy o człowieku, z komediową, a więc dążącą do wszelkiej symetrii, a przede wszystkim "dobrego zakończenia", konwencją odbywa się w poetyce karnawału, masek, tańca i przebieranki, wszelkiej wieloznaczności, ogarniającej bohaterów. Owa maskarada jest znakiem nie tylko zabawy. Skrywa prawdziwe twarze i prawdziwe charaktery. Na tle tych dwuznacznych bohaterów, Shylok grany z prostotą, determi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Karnawał okrucieństw

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna kongresowa nr 8

Autor:

Andrzej Lis

Data:

06.02.1990