Upał. Lato stulecia. Żar jakiego nie pamiętają najstarsi londyńczycy. Myśli snują się jeszcze leniwiej niż zwykle. Najmniejszy wysiłek umysłowy jest ponad siły przeciętnego obywatela, Anglicy, naród twardy, nie dają się. W Londynie sezon teatralny wre. Laurence Olivier daje nową kreację Szejloka, Ralf Richardson i John Giełgud zbierają oklaski w ostatniej sztuce młodego Dawida Storey. Tu Szekspir, tam Ibsen, Shaw, Dylan Thomas. Festiwale teatralne i muzyczne wszędzie. Ale to nic. My mamy inne tradycje. Myśl wraca do letnich sezonów w Warszawie, do tzw. "ogórków", czyli kanikuły. Przypomina się nieśmiertelny, Teatr Letni, Farsy Caillaveta i Flersa, Hennequina i Webera, z polskich autorów Krzywoszewskiego, Biedrzyńskiego, Wroczyńskiego i innych z niezapomnianym; Ćwiklińską, Brydzińską, Malicką, Fertnerem, Kurnakowiczem itd. Niektóre przedstawienia były zabawne, pełne polotu i lekkości, i o tych niedościgniony Boy pisał, że są klejnocikami
Tytuł oryginalny
KARIERA I PREMIERA PANA PREMIERA
Źródło:
Materiał nadesłany