Wychodząc z Teatru na Jaracza myślałem o jednym, dlaczego, w jakim celu wystawiać dzisiaj Polowanie na karaluchy. Dla zabawy, aby raz jeszcze pośmiać się z samych siebie, a może ambitniej, aby podważyć emigracyjny stereotyp, z dystansu spojrzeć w niedawną przeszłość. Nie potrafię odpowiedzieć. A może pytanie było źle postawione, może w ogóle nie należało go stawiać. Teatr Ateneum nie narzeka na brak publiczności. Na widowni, co wieczór pełnej, zasiadają kobiety w odświętnych strojach, mężczyźni w garniturach, trochę młodzieży. Przychodzą, oglądają, śmieją się, mile spędzają wolny czas. Wcześniej walczą o bilety, także wejściówki zdobywają z trudem. Czy trzeba więcej? A jednak pytanie pozostaje, w każdym razie przyzwyczailiśmy się je stawiać, choć od dawna nikt już nie udziela odpowiedzi, nawet nie próbuje. O co chodzi, o brak porozumienia z publicznością, samotność krytyka domagającego się sensu, zadającego naiwne pytani
Tytuł oryginalny
Karaluchy do poduchy
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 3