"Pan Mautz" w reż. Andrzeja Majczaka w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Marek Barański w Gazecie Olsztyńskiej.
Bohater sztuki Sibylle Berg "Pan Mautz" (Artur Steranko) zmaga się z pytaniem, które wcześniej czy później dopadnie każdego: co zrobiłeś ze swoim życiem? Niedzielny spektakl "Pan Mautz" w reżyserii Andrzeja Majczaka na Scenie Margines Teatru Jaracza byl polską prapremierą sztuki Sibylle Berg. Jako pierwsi mogliśmy obejrzeć ją w polskim tłumaczeniu autorki urodzonej w 1962 roku w Weimarze, a więc jeszcze w NRD, dziś obywatelki Szwajcarii. Berg bawi się formą teatralną. To kardynalne pytanie stawiają... karaluchy, które dopadają bohatera godzinę przed śmiercią, w dusznym pokoju hotelowym gdzieś w Azji. Karaluchy nie są okropne, są zabawne. Z jednej strony mają cechy karalusze, z drugiej ludzkie, zmieniają się w osoby bliskie Panu Mautzowi. Scenograf Urszula Czernicka ubiera aktorów grających karaluchy w surduty i cylindry. Przypominają w nich żałobników wyprawiających nieboszczyka na tamten świat. Realizacja spektaklu... na medal. Z jednej strony